Jezioro Komani

Kolejna atrakcja albańskich Gór Przeklętych, to zaporowe Jezioro Komani. Dojedziemy tu ze Szkodry, ale przejazd 50 kilometrowym odcinkiem drogi zajmuje trochę czasu, więc jeśli chcemy popływać po jeziorze, to w okolice Koman lepiej przyjechać dzień wcześniej. Port w Koman jest bardzo mały i dojeżdża się do niego przez tunel wykuty w skale. Z rana panuje tu bardzo duży tłok i możemy mieć problem z zaparkowaniem a nawet z wjazdem do tunelu.

Jeżeli chcemy jezioro przepłynąć promem samochodowym, to musimy się tu zameldować naprawdę wcześniej rano, gdyż takowe kursują tylko dwa i nie są zbyt pojemne, jak lubimy dłużej pospać, to możemy się na żaden nie załapać. Ale możliwości popływania po jeziorze jest tu więcej, wspomniany prom samochodowy kursuje chyba tylko raz dziennie na trasie Koman – Fierzë. Druga opcja to taki jak by tramwaj wodny, kursujący na tej samej trasie, ale tylko pasażerski, wygląda dziwacznie, jak by na statku postawiono autobus. Trzecia opcja to niewielkie stateczki spacerowe, którymi możemy odbyć równie ciekawe trasy. Podobne opcje oferuje też port Fierzë w drugim końcu jeziora.

Nasze doświadczenia na jeziorze to dwa rejsy. Pierwszy planowany był jako przeprawa promowa z autami, ale pech chciał, że akurat z powodu jakiś remontów, kursowanie promów w tym roku było zawieszone. Na rejs wybraliśmy się więc do Fierzë, skąd autobusem wodnym popłynęliśmy to Kman a następnie z powrotem do Fierzë, gdzie zostały nasze samochody (biwakować tu można w samym porcie).

Statek ten pełni tutaj również rolę zaopatrzeniowca, wygląda to tak, że rodziny, które zamieszkują brzegi jeziora, (a większość połączenie ze światem ma tylko drogą wodną) zamawiają przez telefon potrzebne artykuły, ktoś im w mieście to kupuje i wysyła statkiem. Pod pokładem więc podróżują worki z chlebem, warzywa, prosiaki, owce, benzyna – dosłownie wszystko. Statek co jakiś czas dobija do brzegu, czasami nawet nie widać żadnych zabudowań i obsługa zostawia na brzegu zamówiony towar. Ta opcja rejsu choć bardzo „folklorystyczna”, bo to statek też dla tubylców, jest jednak przydługa, a droga powrotna zaczyna być nudna,

Drugie nasze spotkanie z Jeziorem Komanii było już całkiem niedawno jesienią 2015 roku. Promy już kursowały, ale skusiliśmy się na wycieczkę niewielkim statkiem spacerowym. Było już po sezonie więc bez problemu wynegocjowaliśmy dobrą cenę dla naszej gromadki za rejs z regionalnym poczęstunkiem. Taka opcja według mnie jest chyba najciekawsza.

Mamy możliwość przepłynąć kawał jeziora, ale w pewnym momencie skręcamy w długą dziką zatokę, by na jej końcu dobić do przystani domostwa.Tutaj w cieniu winorośli z widokiem na jezioro serwują nam poczęstunek. Swojski chleb, sery, ryby, wino i rakija  Wszystko wytworzone lub pozyskane na miejscu. U gospodarzy można też zanocować i wrócić np do Koman łodzią dnia następnego. Generalnie jest tu bardzo miło, nie czuć komercji a najeść i napić można się do bólu.

Na koniec dodam, że niezależnie jaki rejs wybierzecie po Jeziorze Komani, to nie będziecie żałować. Widoki są tu niesamowite, wąskie i długie zatoki przypominają trochę norweskie fiordy. A potężne skaliste zbocza gór schodzą do samej wody.

GPS: 42.10879, 19.82647

Wszystkie zdjęcia, oraz opisy miejsc na tej stronie i w Zwiedzamy Bałkany na Facebooku są chronione prawem autorskim. Kopiowanie, wykorzystywanie tylko za zgodą redakcji i autorów prezentacji.
No votes yet.
Please wait...

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *